Dekadę temu, po pierwszym boomie (prosperity) na rynku mieszkaniowym w Rzeczpospolitej Polskiej i po pierwszym głębszym załamaniu oraz modyfikacji cen spowodowanej globalnym kryzysem finansowym, który również buchnął w rynek mieszkaniowy, polski sejm przyjął tak zwaną ustawę deweloperską. Miała ona za zadanie ochronę klientów, na wypadek gdyby deweloper stał się niewypłacalny przed zakończeniem inwestycji. W czasie pierwszej górki na rynku mieszkaniowym (w latach 2006-2008) popyt na mieszkania zauważalnie przewyższał podaż, co spowodowało piorunujący wzrost cen nieruchomości. W tamtym czasie kolejki zainteresowanych ustawiały się już na etapie „dziur w ziemi” (a nawet wcześniej – na etapie folderów reklamowych i wizualizacji), a więc w bardzo początkowej fazie realizacji inwestycji. Niestety, zdarzało się, że upragnione mieszkanie nigdy nie zostało zbudowane. Należy wiedzieć, że w 2008 roku banki zaczęły przyhamowywać akcję kredytową, popyt na przegrzanym rynku zaczął mizernieć, a firmy deweloperskie zaczęły mieć kłopoty. Co ciekawe, w pierwszym półroczu 2008 roku zbankrutowało 27 deweloperów, o 40 procent wzrosła liczba zleceń windykacji wierzytelności budowlanych. Problemy branży przekładały się na problemy klientów, którzy nierzadko zostawali z niczym. W takich okolicznościach podjęto decyzję o wprowadzeniu nowych regulacji rynkowych, które zwiększałyby bezpieczeństwo nabywców mieszkań.
Należy też jednak powiedzieć, że o nowej ustawie (z 20 maja 2021 roku) wypowiedzieli się także deweloperzy, którzy nie zostawili na niej suchej nitki. Generalnie branża deweloperska głównie zarzuciła wnioskodawcy, czyli Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów, że drastycznie wypaczył skalę upadłości firm deweloperskich, błędnie kwalifikując upadłe podmioty do danej branży, kierując się wyłącznie wpisami w Krajowym Rejestrze Sądowym (KRS), a nie rzeczywistą (realną) działalnością. Według przedstawicieli Polskiego Związku Firm Deweloperskich od 2012 roku, a więc od chwili wejścia w życie pierwszej ustawy deweloperskiej, zbankrutowały jedynie dwie firmy na tym rynku (przy czym obie spółki nie były objęte przepisami ustawy deweloperskiej). Deweloperzy zarzucają ustawie także to, że rozszerzając drastycznie możliwość kontroli realizacji inwestycji przez bank, daje instytucji finansowej możliwość wstrzymania finansowania budowy nawet na podstawie mało znaczących przesłanek, co może w efekcie skutkować fiaskiem całego projektu. Warto dodać, że finalnie ustawodawca zredukował nieco obowiązki finansowe nałożone na firmy deweloperskie. Pierwotnie składki na Deweloperski Fundusz Gwarancyjny (DFG) w przypadku otwartych Mieszkaniowych Rachunkach Powierniczych (MRP) miały wynosić 2 procent.
Tak więc mamy kolejną nową ustawę deweloperską. Kto z niej tak naprawdę skorzysta, czas pokaże.